Past News Past News
262
BLOG

Zbeatyfikować Chrostowskiego

Past News Past News Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

 

...Chevalierowi do sztambucha...

Na początek zagadka. Kto to powiedział?

Kogo interesuje, kiedy ciało księdza wrzucone do wody? Kogo interesuje, że niby zostało wyłowione trzy dni wcześniej czy później?!

    Podpowiem tylko, że autor jest osobą doskonale znaną, co więcej - cięsząca się tzw. publicznym zaufaniem, której leży na sercu – jak sama twierdzi - możliwie najrychlejsza beatyfikacja księdza Jerzego Popiełuszki. Jak wiadomo okoliczności męczeńskiej śmierci ks. Jerzego są istotnym elementem procesu beatyfikacyjnego. Formalnie jedyny sąd nad tym mordem odbył się 1984 r. pod ścisłym nadzorem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, zbrojnego ramienia władz PRL. I tu zachodzi pewien paradoks. Z jednej strony pojawił się niepokój, że prawdziwe okoliczności oddalą w czasie moment beatyfikacji ks. Jerzego. Z drugiej strony istnieje obawa, że proces beatyfikacyjny męczennika za wiarę miałby opierać się na ustaleniach procesu sądowego wyreżyserowanego przez jego oprawców.
 
    Punktem zapalnym tego konfliktu jest postać Waldemara Chrostowskiego, kierowcy księdza. Dla niektórych to wciąż bohater, cudem ocalały z esbeckiej zasadzki. Przyjęcie do wiadomości, że wcześniej został on zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „DESPERAT” graniczy z wyrzeczeniem się wiary. Dość powiedzieć, że choć od ujawnienia faktów, dających do poważnie  myślenia o współpracy Chrostowskiego z MSW minęły już 3 lata, do tej pory jest on wymieniany jako gość honorowy na liście VIPów, którzy co roku biorą udział mszach odprawianych na warszawskim Żoliborzu dla upamiętnienia zbrodni na ks. Jerzym. Tym samym osoby, pełni dobrej woli, których ufność wobec niektórych hierarchów kościelnych jest wprost proporcjonalna do braku zaufania wobec doniesień o „nowych” okolicznościach śmierci ks. Jerzego, są wpychani w objęcia dość egzotycznego sojuszu. „Odsiecz nadchodzi” z dość nieoczekiwanej dotąd strony. Oto często prostoduszni wierni, nie gardzący na co dzień Radiem Maryja, mogą liczyć na wsparcie intelektualne środowisk niemal statutowo antylustracyjnych.
 
    Na uwagę zasługuje tutaj wpis Chevaliera pod znamiennym tytułem Zgnoić Chrostowskiego, który stawia ważkie pytanie w sprawie roli kierowcy ks. Jerzego, odpierając zarzut o tym, że był agentem.

    „Pytanie - jeśli nim był, to dlaczego powiadomił władze kościelne o porwaniu? Lustratorzy powiedzą, że miała być to celowa "operacja", by uprzedzić i przygotować podanie informacji o porwaniu i śmierci księdza. Jeśli tak, to czemu domniemany agent nie przedstawił władzom kościelnym wersji wydarzeń mniej kompromitującej dla władz?

    Odpowiedź brzmi: bo wtedy cała akcja, której celem było wywarcie wpływu na opinię publiczną, wzięłaby w łeb.

    Czy ktoś w ogóle pamięta jeszcze relacje tzw. Telewizji Polskiej z sali sądowej w Toruniu? Przypominało to prawie „reality show” emitowane non-stop, oczywiście z reżyserską maestrią fachowców z Rakowieckiej. Przekaz był jasny - władza wie, co robić w tzw. sytuacjach kryzysowych, nawet tych zaaranżowanych przez samą siebie. Wywoływanie tej określonej reakcji w społecznym odbiorze nie była odosobnione w swojej metodzie. Wystarczy sięgnąć pamięcią lata osiemdziesiąte poprzedzające tzw. okrągły strół. Stan wojenny. Przemyk. Popiełuszko. Co chwila „nieznani sprawcy" pobić, podpaleń czy włamań. Do tego skrytobójcze mordy m.in. na innych księżach (Suchowolec, Zych, Niedzielak)

    Atmosfera strachu musiała skłaniać do uległości. Uległość i strach skłaniały z kolei do szukania kompromisu, a w konsekwencji - do wzmocnienia wewnętrznych podziałów w środowiskach solidarnościowych. Nie należy zapominać o tym, że właśnie w tej atmosferze formowała się ekipa, która miała reprezentować opozycję w rozmowach z władzą, nieprzypadkowo nazywaną reżimem. Władzą, która miała oficjalną ochotę rozmawiać z opozycją, ale wyłącznie z tą, którą uznała za tzw. konstruktywną.

   Kogo wzmocnił, a kogo osłabił mord na ks. Popiełuszce poza zastraszoną opozycją? Spójrzmy na fakty.

    Na fali zakulisowych rozliczeń to gen. Mirosław Milewski stracił fotel w Biurze Politycznym wraz funkcją sekretarza KC PZPR. Oficjalnie powodem była sprawa „Żelazo", nieoficjalnie - wprost wiązano go ze śmiercią ks. Popiełuszki. Tymczasem już 6 listopada 1985 r., czyli pół roku po skazaniu ekipy Piotrkowskiego na więzienie, gen. Wojciech Jaruzelski istotnie wzmocnił swoją pozycję, zasiadając na fotelu Przewodniczącego Rady Państwa wybrany przez Sejm PRL. Kiszczak pozostał szefem MSW, a po 1989 r. w rządzie Mazowieckiego objął nawet tekę wicepremiera.

    Szkoda, że Chevalier powołując się na publikacje nie w pełni odnosi się do argumentacji w nich zawartych. Wspomniana teza po raz pierwszy publicznie została wyraźnie przedstawiona ponad 4 lata temu. Podał ją Krzysztof Kąkolewski w swojej książce „Ksiądz Jerzy w rękach oprawców”[1]. Rok później - w 2005 roku -  znalazła ona potwierdzenie w książce Wojciecha Sumlińskiego „Kto naprawdę Go zabił” udokumentowanej materiałami IPN, w tym zeznaniami złożonymi w pod rygorem odpowiedzialności karnej oraz tajnymi dokumentami MSW. W tej perspektywie doprawdy trudno uznać Chrostowski, że faktycznie wymknął się spod kontroli ludzi MSW.

   Wypada żałować również, że Chevalier pochylając sie z troską nad „bezrefeksyjnym odstrąbieniu agenturalności” Waldemara Chrostowskiego, pomija szereg istotnych pytań dotyczących jego roli w sprawie zbrodni na ks. Jerzym, w tym m.in.:

    - W jaki sposób Waldemar Chrostowski pełnił rolę "zabezpieczenia operacyjnego" w sprawie operacyjnego rozpracowania o kryptonimie „POPIEL” mającej na celu osaczenia ks. Popiełuszki?

   - W jakich dokładnie okolicznościach został on zarejstrowany jak TW "Desperat"?

    Z opinii biegłego IPN z 2004 r. wiadomo, że w archiwach IPN znajdują się dokumenty świadczące o tym, że rejestracja Chrostowskiego jako tajnego współpracownika nastąpiła w lutym 1983 r. czyli półtora roku przed zbrodnią. Warto zauważyć, że kilka miesięcy potem operację „POPIEL” przejęła - od stołecznego Urząd Spraw Wewnętrznych - centrala, a dokładnie - grupa kpt. Grzegorza Piotrowskiego z Wydziału VI Departamentu IV MSW. Zainteresowanie Rakowieckiej ks. Jerzym było spowodowane interwencją samego gen. Jaruzelskiego, który w lipcu 1984 r. polecił gen. Kiszczakowi zająć się osobiśicie Popiełuszką, wyrażając to w krótkich żołnierskich słowach: „Zrób coś z nim, niech przestanie szczekać”[3].

   Przypomnijmy też pragmatyczne do bólu pytanie, które postawił Krzysztof Kąkolewski w swojej książce. Dlaczego ekipa porywaczy z Piotrkowskim na czele nie postąpiła z Chrostowskim podobnie jak z księdzem? Bagażnik był za mały?? Trudno sobie wyobrazić, ze opracowując plan uprowadzenia ks. Jerzego, Piotrowski nie wiedział, że ksiądz w samochodzie nie będzie sam. Czysto roboczo załóżmy, że Chrostowski w części swoich zeznań powiedział prawdę. Podobnie przez chwilę pomyślmy o zeznaniach oprawców z SB. Wszyscy oni są zgodni, że usadowili Chrostowskiego w kajdankach (jak się okazało - z podpiłowanymi "ząbkami") na ...przednim siedzeniu pasażerskim.

*   Czy ktoś widział, żeby konwojowano w ten sposób samochodem osobę zatrzymaną? Osobę w śmiertelnym niebezpieczeństwie, która może być śmiertelnie groźnym świadkiem? Która jest zdolna w tej sytuacji do wszystkiego? W tym również do spowodowania wypadku samochodowego poprzez np. nagłe szarpnięcie kierownicą, która jest przecież w jej zasięgu?

*   Czy komuś udało się otworzyć "barkiem" zablokowane drzwi fiata125p?

*   W jakich okolicznościach doszło do tego, że Chrostowski dostał kajdanki ze spiłowanymi "ząbkami"?

*   Jak to możliwe, że Chrostowski wyskoczył z pędzącego fiata jadącego z prędkością blisko 100 km/h i nie odniósł większych obrażeń?

    Przypomnijmy, że licencjonowany kaskader wynajęty przez TVN kategorycznie odmówił wykonania eksperymentu śledczego, który polegał na wyskoczeniu z pędzącego fiata z prędkością ok. 100 km/h, mimo że był on wyposażony w specjalistyczne ochraniacze. Skacząc przy 45 km/h doznał urazu nogi.

*   Dlaczego na marynarce Chrostowskiego, jak stwierdził prof. Włochowicz, nie ma śladu tarcia o powierzchnię, a jedynie nacięcia ostrym narzędziem?  

*   Komu należy bardziej wierzyć? Zeznaniom Chrostowskiego, które złożył podczas tzw. procesu toruńskiego czy nosowi milicyjnego psa tropiącego, który wielokrotnie wskazał trop odmienny od wersji kierowcy ks. Jerzego? [4]

*   Dlaczego do tej pory Chrostowski nie otrzymał statusu osoby pokrzywdzonej?

    Odpowiedzią na to pytanie może być treść opinii sporządzonej przez Leszka Pietrzaka, biegłego Instytutu Pamięci Narodowej (dostępna tutaj).

*   Dlaczego IPN, który od kilku lat prowadzi nieprzerwanie śledztwo ws. mocodawców zabójstwa ks. Jerzego, do tej pory nie przesłuchał Chrostowskiego w charakterze świadka?

*   Dlaczego, w 1987 r., Chrostowski, niemal bohater narodowy, 2 lata po tzw. procesie toruńskim, o którym już wtedy głośno mówiło się, że przypominał bardziej wyreżyserowany spektakl teatralny niż niezawisły przewód sądowy, zdecydował się formalnie przypieczętować zmowę milczenia nad tą maskaradą?

    Do tej pory nikt - oprócz Chrostowskiego - nie zakwestionował umowy z dnia 31 sierpnia 1987 r. pomiędzy Ministerstwem Spraw Wewnętrznych PRL a pełnomocnikiem prawnym Waldemara Chrostowskiego, mec. Edwardem Wende. W świetle dokumentu, Chrostowski otrzymuje ok. 1 650 000 zł w zamian następujące zobowiązanie: „poszkodowany przyznaje, że wyłączną odpowiedzialność za wyrządzoną mu krzywdę ponoszą osoby skazane wyrokiem sądu Wojewódzkiego w Toruniu w dniu 7 lutego 1985 roku".[2]

*  *  *

 

[1] Krzysztof Kąkolewski, Ksiądz Jerzy w rękach oprawców, von boroviecky 2004

[2] W. Sumliński, Ł. Kurtz, M. Majeran, Zbrodnia państwowa, Wprost, 24.10.2005

[3] Leszek Pietrzak, Nieznana prawda o śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, Polska – The Times, 18.10.2008

[4] Ł. Kurtz, Morderstwo ks. Jerzego. Nowe fakty,Interwencja, POLSAT, 19.10.2007 (materiał dostępny poniżej)

 

Past News
O mnie Past News

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura